Trzy tygodnie temu podczas oblewania ostatniego dnia w subwayu postanowiłyśmy ,że przed moimi 20stymi urodzinami skoczymy na bungee. Nie za bardzo to planując postanowiłyśmy pojechać do Zakopanego dziś rano. Uciekły nam dwa pociągi, ale w końcu znalazłyśmy transport.
Dotarłyśmy.
Kiedy zobaczyłyśmy dźwig ... w Mili obudziły się ogromne wątpliwości. Ja miałam je na wysokości 90 metrów, kiedy ludzie wyglądali jak mrówki, a domy jak pudełka zapałek...
Ale jak tylko bramka się otworzyła i usłyszałyśmy
1, 2, 3 BUNGEE ( czego w sumie nie pamiętam za bardzo...)
I to uczucie spadania w dół.... Nie ma nic lepszego niż taka dawka adrenaliny.
Polecam to każdemu...
I będziemy się tym jarać pewnie przez następny miesiąc, bo jest naprawdę czym!
Ok , czas wracać do nauki...