29 września 2012

Wrzesień







Jestem pewna,  że ten wrzesień skrócił mi co najmniej o 5 lat życie.
Tyle stresu to się jeszcze nigdy nie najadłam.
Październiku - be good for me.
Minusowych spraw w tym miesiącu było niestety więcej, ale w ostateczności
wychodzi na plus. Niezbyt matematycznie, ale w końcu mam MATEMATYCZNĄ DYSLEKSJE.
Wszyscy to wiedzą.

Ale teraz jest czas na uspokojenie, ukojenie nerwów i cieszenie się przyjemnościami.
Przyjemności do następnej sesji.

W samolocie niestety nie robiłam zdjęć.
Byłam zbyt zestresowana samodzielnym pierwszym lotem
aby wyciągnąć aparat z torby.
Chmury z perspektywy samolotu przypominają lody śmietankowe,
albo piankę na latte (tak a propos nowej pracy :),
a Anglia wygląda jak makieta z drewnianymi domkami
i plastikową trawą. Chciałabym kiedyś mieć taki domek.
A Londyn to dziwne miasto , dużo ludzi, wszędzie Polacy, zimno tu.
A w metro jest śliska podłoga i można się poślizgnąć i upaść. Można.
I przechodzenie przez ulicę jest dość problematyczne.
I kierunki świata trzeba znać, żeby jeździć metrem.


Jeszcze kilka dni (tak przedłużyłam sobie wakacje, ale z czystym sumieniem - zasłużyłam)
 i wrócę do mojego poobklejanego zdjęciami pokoju w Krakowie
i zacznie się wszystko nakręcać i przyspieszać.
praca, studia...
tym czasem chwilo trwaj...

a co do zdjęć to będzie jeszcze
czerwony autobus i Big ben i inne dziwne rzeczy
ale na razie kaczki, mewy , gargulce...