26 lipca 2012

Noooooo.


Dawno mnie tu nie było, wieki po prostu. Miesiąc. Nic nowego fotograficznego ostatnio, odgrzewam kotlety. Ale w poniedziałek jak wypali z pogodą to mam nadzieję w końcu wyciągnąć mój aparat, który ostatnio najczęściej służy do robienia głupich fotek, którymi można potem szantażować znajomych (ale długie zdanie, ale wydaje mi się, że zrozumiałe)





Prawie wszystko jest mniej więcej jak ma być. Z Mileną jesteśmy już jak stare małżeństwo, czytamy razem w łóżku i jemy tosty. Jest świetnie.
I mamy rodzinny smak kuchni - to jest ważne. 



Niektóre sprawy wybuchły i zgasły. Chyba na zawsze. 
Tak bywa. Nic co ludzkie nie jest wieczne. Tak jakoś. 
Czwartek: ruszamy "do" (jak mama twierdzi) Woodstocku. 
I znowu nie wygrałam w lotto. No. 
A tyle mamy nowatorskich pomysłów na biznes. 

Dobranoc.